Bezprecedensowe wyzwanie. Wywiad z Komendantem Głównym PSP

W ostatnich miesiącach PSP toczyła wspólnie z innymi służbami walkę o zdrowie i życie obywateli, włączając się w działania zapobiegające rozprzestrzenianiu się wirusa SARS-CoV-2. O tym, na czym polegały, a także o sytuacji w SGSP w związku z zachorowaniami na COVID-19 wśród podchorążych, krzywdzących doniesieniach medialnych, ale także planowanej zmianie umundurowania funkcjonariuszy PSP rozmawiamy z komendantem głównym PSP nadbryg. Andrzejem Bartkowiakiem.

Panie komendancie, minął czas gorączkowych prac sztabowych i zarządzania na kilku frontach jednocześnie, więc można wreszcie pokusić się o spokojne podsumowanie. Proszę powiedzieć, bo nie każdy zdaje sobie sprawę, jak szybko PSP podjęła działania służące zwalczaniu koronawirusa?

Do tej walki ruszyliśmy od samego początku. Jeszcze w lutym, zanim stwierdzono pierwsze przypadki osób zarażonych w Polsce, minister spraw wewnętrznych i administracji zorganizował odprawy poświęcone nowemu zagrożeniu. My już wtedy sprawdzaliśmy, ile mamy sprzętu, którego moglibyśmy użyć do wsparcia działań innych służb i co ważne – jak moglibyśmy to zrobić. Wiedzieliśmy więc, ile mamy namiotów, ubrań ochronnych, maseczek i zawczasu oceniliśmy, jaka może być przydatność tego sprzętu. Wtedy też zdecydowaliśmy o bardzo stanowczym zaangażowaniu jednostek ochrony przeciwpożarowej w walkę z epidemią.

Dzięki temu od razu, gdy pojawiły się pierwsze przypadki zarażeń, mogliśmy wesprzeć jednoimienne szpitale i inne placówki ochrony zdrowia, by zwiększyć ich możliwości działania. Chodzi tu o stworzenie dodatkowych powierzchni izb przyjęć, tzw. czystych i brudnych, co oszczędzało przestrzeń szpitali na cele typowo lecznicze i chroniło je przed niepotrzebnym zainfekowaniem. Ta praktyka, ustalona przez nas jako standard, sukcesywnie rozwijała się do takiej skali, że obecnie zapewniamy pomoc przy około 400 izbach przyjęć w całej Polsce. To tak, jakby służbie zdrowia postawić 400 budynków i zapewnić ich ochronę.

Ale pomoc przyszpitalna to nie wszystko…

Tak! Do tego doszły bardzo szybko, a właściwie od pierwszego dnia, dodatkowe działania – np. wspieranie Straży Granicznej, to jest badanie temperatury u osób przekraczających granice państwa, z zapewnieniem odpowiedniej opieki tym, u których stwierdzono podwyższoną temperaturę. Mobilność straży została wykorzystana w transporcie próbek do analiz, co znacznie przyspieszało wykonywanie testów. Nie można zapomnieć o naszej pomocy Policji w nadzorze nad osobami objętymi kwarantanną. Szczególnie pragnę podziękować za zaangażowanie druhów z ochotniczych straży pożarnych, którzy rozwozili żywność i leki osobom w kwarantannie, ogłaszali komunikaty o zagrożeniu epidemicznym. Było to ogromne wparcie. Zresztą te przykłady można by mnożyć, bo pojawiały się różne sytuacje, a jednostki straży pożarnej, tak państwowej, jak straży ochotniczych, nie cofały się przed wykonywaniem zadań.

Trzeba powiedzieć wprost: z taką skalą działań i z takim problemem ani PSP, ani OSP nigdy wcześniej się nie spotkały. Świadczą o tym meldunki dobowe, choćby dzisiejszy (z 28 maja 2020 r. – red.): codziennie z koronawirusem walczy 1000 strażaków.

Czyli nasza formacja nie czekała na dobre rady, zarządzenia czy wytyczne, tylko po prostu przystąpiła do działania na własnym podwórku, wspomagając przy tym inne służby?

Właśnie tak. Zresztą nie pierwszy raz w historii stajemy na pierwszej linii. Jak zawsze wychodzimy naprzeciw problemowi i z nim po prostu walczymy. Chcę powiedzieć wyraźnie, że Polacy doceniają to zaangażowanie. Ale nie tylko – mamy również mnóstwo podziękowań zagranicznych, bo przecież PSP wysyła konwoje z pomocą na Białoruś czy do kilku krajów bałkańskich. Ludzie po prostu wiedzą, że mogą liczyć na strażaków, bez rozróżniania – PSP czy OSP.

Czy doświadczenia z poprzednimi dalekowschodnimi wirusami – świńskiej i ptasiej grypy – miały w tym przypadku znaczenie?

Skala dzisiejszych działań jest nieporównywalnie większa. Poprzednie można nazwać incydentalnymi w porównaniu do obecnego zaangażowania. Zresztą to nie dotyczy tylko nas – już od dawna nie było na świecie takiej pandemii. Z tych powodów idziemy nową ścieżką, jakiej nikt nigdy nie wytyczył. To my wyznaczamy nowe kierunki i standardy. Nawet gdy słyszymy głosy krytyczne, słuchamy ich i uczymy się czegoś nowego. Podkreślam: to jest nowe, zupełnie nowe zadanie, z którym nikt wcześniej się nie zetknął.

Ponieśliśmy na tej wojnie jakieś straty?

Tak. Zdarzały się zakażenia strażaków, w kilku przypadkach trzeba było walczyć o ich życie. Na szczęście wszyscy wyzdrowieli. Oczywiście jeśli mówić o stratach, to w tych kategoriach trzeba rozpatrywać sytuację w Szkole Głównej Służby Pożarniczej.

Utrzymanie odwodów operacyjnych jest moim obowiązkiem, a do tego celu najlepiej służą szkoły pożarnicze. Obowiązek skoszarowania dotyczył więc wszystkich szkół [szkoła podoficerska, trzy szkoły aspirantów, SGSP – red.]. W żadnej z tych szkół nie doszło do ani jednego przypadku zachorowania, tylko w SGSP. Ale to dla nas także nauka. Teraz oprócz jednej osoby z wynikiem niepewnym wszyscy podchorążowie są zdrowi i wspierają jednostki ratowniczo-gaśnicze w miejscach zamieszkania.

No właśnie – koronawirus dotknął podchorążych SGSP [opis sytuacji w PP 5/2020 – red.] i podjęto znane decyzje o badaniach, zmianie władz szkolnych, rozśrodkowaniu podchorążych. Niespodziewanie już po tym wszystkim, na początku maja, pojawił się w przekazie medialnym obraz katastrofy oparty na „wyjątkowo dobrze poinformowanych źródłach”. Tymczasem na początku maja można było mówić o zaledwie kilkunastu podchorążych podlegających obserwacji, a 7 maja zaledwie o dziesięciu będących w izolacji – wszyscy pozostali byli już zdrowi. To aż się prosi o komentarz!

To prawda. Na samym początku nie mieliśmy czasu na zajmowanie się komentowaniem różnych doniesień medialnych, zwłaszcza jednego portalu. Byliśmy skupieni na tym, żeby rozwiązać problem. Chcę powiedzieć wyraźnie i zdecydowanie podkreślić: w momencie, kiedy wiadomo było – nie z doniesień medialnych, tylko z naszych ustaleń – że dochodzi do zakażeń koronawirusem w SGSP, podjęliśmy natychmiastowe działania. Powołałem sztab, w którym pracowaliśmy przez cały okres świąt wielkanocnych. Decyzje, które zapadły potem: o przebadaniu wszystkich podchorążych oraz ich rozlokowaniu, a także o przebadaniu całej kadry uczelni, uważamy za w stu procentach słuszne.

Okazało się, że nie był zarażony żaden pracownik SGSP – ani funkcjonariusz, ani pracownik cywilny. A nie mówimy o kilkunastu osobach, tylko o kilkuset! Zakażeni byli jedynie podchorążowie. Zatem problemy wynikały z braku dyscypliny nie po stronie kadry, choć i to dało się stwierdzić, lecz po stronie podchorążych. Mamy już dziś na to pełne dowody i te sprawy są przez nas analizowane.

W SGSP nie przestrzegano reżimu i bagatelizowano problem. Z drugiej strony nie brakowało sprzętu czy woli pomocy po stronie komendy PSP miasta stołecznego Warszawy, komendy wojewódzkiej PSP, czy też służby medycznej. Można było w każdej chwili wspomóc SGSP, gdyby zgłoszono taką potrzebę.

Efekt końcowy naszych działań pokazuje ich słuszność. Podważanie tych decyzji wydaje się niepoważne. Każdy, kto zna się trochę na ratownictwie, wie, że nasze działania mające na celu rozwiązanie problemu SGSP były przemyślane i dobrze zorganizowane.

Czyli okazuje się, że ktoś nie chciał znać prawdy, by móc wywołać niezdrową sensację?

Tak to odbieram. Chcę przy tym powiedzieć wyraźnie: w wyniku decyzji ministra spraw wewnętrznych i administracji mamy obecnie nowy zespół ludzi zarządzających SGSP. Po wygranej walce z koronawirusem powrócimy po wakacjach do tych samych uczelnianych murów, o tej samej nazwie, ale innej jakościowo uczelni. Będzie miała nowe oblicze, z nowym regulaminem i znacznie większą, ale sensowną dyscypliną.

Panie komendancie, Pana personalnie, prócz skrajnie nonsensownego oskarżenia o wprowadzenie fatalnej atmosfery pracy i służby w komendzie głównej PSP, dotknął zarzut wzięcia dwutygodniowego urlopu w najgorętszym czasie bitwy. Zarzutem tym idealnie trafiono w czas awansu na stopień generalski. Czy może Pan się do tego odnieść?

Cóż, mogę powiedzieć, jest mi po prostu przykro. Tyle pomówień, tyle nieprawd padło w przekazach medialnych i w pseudoliście [anonimie – red.], z pełną powagą potraktowanym przez dziennikarza, że ręce opadają. Ale trzeba powiedzieć „za mną!”, a nie „naprzód!”. Krótko mówiąc, chciałbym zdementować te informacje, teraz już oficjalnie, bo jest na to czas po zakończeniu najbardziej intensywnych działań.

Nie byłem na żadnym urlopie. Od początku, od kiedy zostałem komendantem głównym PSP, od 5 grudnia 2019 r. cały czas jestem w służbie, w pełni zaangażowany. I cały czas, całodobowo pod telefonem, co mogą potwierdzić moi przełożeni, których nigdy nie zawiodłem.

A jeśli chodzi o inne informacje… No cóż, mogę tylko spuścić zasłonę milczenia. Wszystkich tych, którzy wątpią, proszę o to, by zapytali o warunki pracy i służby pracowników Komendy Głównej PSP. Oni najlepiej wiedzą, jaka jest atmosfera.

Czy wiadomo, kiedy podchorążowie zakończą sesję letnią, kiedy będą promocje oficerskie?

Jesteśmy w trakcie ustaleń, będziemy wszystko doprowadzali do końca. Trwają egzaminy i obrony prac. Promocje oficerskie odbędą się w miejscach zatrudnienia podchorążych. Ze względu na stałe zagrożenie epidemiczne będą to kameralne uroczystości, bez pięknego, zbiorowego ceremoniału im towarzyszącego, w postaci pasowania szablą przed frontem pododdziałów i przy asyście tłumów gości. Po omówionych wyżej problemach jesteśmy bardzo wyczuleni na kwestie reżimu sanitarnego, zwłaszcza jeśli idzie o podchorążych. Trudno, taki czas, ale też tak się kształtuje historia.

Jesteśmy wciąż w warunkach walki!

Właśnie tak! Dlatego zwracam się do podchorążych – przyjmijcie tę sytuację ze zrozumieniem. Ten tryb w niczym wam nie uwłacza, po prostu tak wygląda sytuacja. Może kiedyś da się to wszystko nadrobić.

Zmieńmy temat. Na stronie komendy głównej PSP [straz.gov.pl – red.] ukazała się zapowiedź zmiany umundurowania. Na czym będzie ona polegała?

Rozmawiamy o tym w idealnym czasie, bo niedawno podpisałem rozkaz o powołaniu zespołu zadaniowego. Właśnie dziś po raz pierwszy spotyka się on podczas wideokonferencji.

Szanowni Państwo! Musimy po tych dwudziestu kilku latach zmienić umundurowanie służbowe i koszarowe, co jest powszechnie odczuwalna potrzebą. Malkontenci mówią, że teraz będziemy je zmieniać przez lata. Otóż nie, mamy już rozwiązania, które chcemy zaproponować stronie społecznej. Do końca czerwca dopracujemy wzory, a do końca roku będziemy procedowali rozporządzenie.

Od stycznia 2021 r. zamierzamy zastąpić nowym umundurowaniem całość dotychczasowego umundurowania służbowego i znaczną część koszarowego. Od stażysty do komendanta głównego PSP będziemy wyglądali tak samo. Będziemy się różnili tylko oznaczeniem stopnia, nie będzie podziału na funkcjonariuszy służących w systemie zmianowym i ośmiogodzinnym. Wszyscy tak samo elegancko, porządnie, w ubraniach z najlepszych możliwych materiałów. Wymienimy również dotychczasowe płaszcze zimowe, płaszcze jesienno-wiosenne i kurtki na nowoczesne rozwiązanie jesienno-zimowo-wiosenne, zapewniające elegancję i wygodę.

Czy przewiduje się, że nowoczesne umundurowanie uwzględni w swoim kroju i barwie polskie tradycje pożarnicze? Np. czy zostanie przywrócona miękka rogatywka?

Nie, o przywróceniu miękkiej rogatywki nie myśleliśmy. Będą symbole podkreślające naszą tożsamość narodową, np. miniatura polskiej flagi, rozważamy jeszcze inną symbolikę. Jeśli chodzi o rogatywkę w ogóle, to chcę, żeby pojawiła się w umundurowaniu wyjściowym pań zamiast kapelusza.

Czy w ślad za zmianą umundurowania pójdą wyraźne zmiany w regulaminach, pozwalające na działanie w zależności od okoliczności – żeby nie udzielać pierwszej pomocy przedmedycznej w ciężkim ubraniu bojowym i w hełmie?

Lekka kurtka wychodzi właśnie naprzeciw tym potrzebom. Do tego dodamy dobrą czapkę służbową. Zresztą strażacy już od jakiegoś czasu wiedzą, że przy wielu akcjach liczy się zdrowy rozsądek.

I ostatnie pytanie. Walka z koronawirusem to kosztowne przedsięwzięcie. Jak wpłynie na finanse PSP?

Od razu pragnę rozwiać wszelkie obawy: nie ma żadnego zagrożenia. Sytuacja finansowa PSP jest dobra. Mamy stałe wsparcie rządu, a i dysponujemy własną rezerwą, gdyż rok jeszcze się nie kończy. Jesteśmy w pełni zabezpieczeni finansowo i damy sobie radę. Pozyskaliśmy dla OSP środki na ponad 500 nowych samochodów ratowniczo-gaśniczych. Dzięki wsparciu rządowemu i środkom z UE sprzęt zużyty do walki z epidemią zostanie odtworzony z nawiązką. Podobnie dostosowujemy się do zmian klimatycznych, dokonując zakupów zbiorników gaśniczych o dużej pojemności „Bambi”, służących do gaszenia pożarów powierzchniowych ze śmigłowców. Dzięki współpracy z Policją, ich lotnikom i śmigłowcom będziemy znacznie skuteczniejsi.

Czyli jesteśmy doceniani za nasze działania?

Tak, i to bardzo. Oceny naszej pracy płynące od władz kraju – począwszy od prezydenta RP Andrzeja Dudy, przez premiera, po ministra spraw wewnętrznych i administracji – są jednoznacznie pozytywne. Przede wszystkim chcę powiedzieć, że uznanie płynie nie tylko ze strony rządowej, ale też od tych, którym służymy – podatników. Spotykam się z wieloma ciepłymi wiadomościami i komentarzami na nasz temat.

Szanowni Państwo! Na PSP i OSP możecie liczyć zawsze. Jesteśmy stale gotowi, ale będziemy jeszcze lepiej przygotowani, tak do walki z wirusami, jakiekolwiek by one nie były, jak i z pożarami. Zwłaszcza że nie działamy sami, lecz w skutecznej współpracy z Policją, Strażą Graniczną i Wojskiem Polskim, w tym Wojskami Obrony Terytorialnej. Możecie być Państwo pewni, że nie zmarnujemy powierzonych nam środków ani nie zawiedziemy pokładanego w nas zaufania.

Źródło: Przegląd Pożarniczy 

rozmawiał: st. bryg. Paweł Rochala
fot. mł. kpt. Tomasz Banaczkowski / red. PP

Exit mobile version