Dla każdego strażaka jest oczywiste, że woda była jest i jeszcze długo będzie podstawowym środkiem gaśniczym używanym przy likwidacji większości pożarów. W działalności ratowniczej ma także inne zastosowania. Jest głównym czynnikiem używanym w ratownictwie chemicznym do ograniczania rozprzestrzeniania się lotnych substancji niebezpiecznych i zabezpieczania strefy skażenia poprzez kurtyny wodne. Niestety we wszystkich tych przypadkach oznacza to, że aby skutecznie prowadzić akcję gaśniczą lub ratowniczą niezbędną jest woda. Niekiedy potrzeba jej stosunkowo niewielką ilość bo do gaszenia pożarów małych z reguły wystarcza to co strażacy przywiozą w zbiornikach pojazdów ratowniczych. Gdy jednak mamy do czynienia z pożarami większymi lub długotrwałymi wtedy sumaryczne zużycie wody do celów gaśniczych może sięgać setek ton.
Przez wiele lat problematyka dostarczania wody do celów gaśniczych sprowadzała się do umiejętnego wykorzystania przez dowódców walorów taktycznych dostępnego sprzętu gaśniczego i wybrana najbardziej optymalnej metody zaopatrzenia w wodę biorąc. Przy tych decyzjach do tej pory istotne było jaki sprzęt posiadami, gdzie jest odpowiednio wydajne źródło wody i jakiego wydatku wody potrzebujemy by skutecznie zlikwidować zagrożenie. W ostatnim czasie pojawił się jednak dodatkowy czynnik mogący wpływać na decyzje podejmowane w odniesieniu do zaopatrzenia w wodę do celów gaśniczych. Jest to pogłębiająca się susza. Sumaryczny poziom opadów atmosferycznych zasilających wody gruntowe i powierzchniowe na terenu Polski jest za niski. Ten rok jest równie niekorzystny. Za nami kolejny sezon zimowy nacechowany niską sumą opadów. Nawet dość intensywne opady deszczu w lutym nie wpłynęły istotnie na poprawę stanu polskich rzek. Praktycznie niewystępujące w trakcie zimy opady śniegu przełożyły się na brak tak zwanego zapasu wody w śniegu, który topniejąc wiosną nawadnia grunt i zasila rzeki. Obecnie stany wód w głównych rzekach Polski jest bardzo niski, wystąpiła susza hydrologiczna na Odrze, Wiśle, Warcie i Bugu (źródło: http://stopsuszy.imgw.pl/).
W takiej sytuacji chyba należałoby spróbować odpowiedzieć na kilka kluczowych pytań wiążących potrzeby zaopatrzenia w wodę do celów ratowniczych z problematyką suszy.
- Czy obecna pogłębiająca się susza rolnicza i hydrologiczna może wpływać negatywnie na dostępność wody w hydrantach i zbiornikach powierzchniowych?
- Czy czeka nas scenariusz ograniczeń dostępności wody do celów gaśniczych i ratowniczych?
Na pierwsze pytanie na pewno można odpowiedzieć tak. Już ubiegły rok pokazał, że są miejsca w Polsce, gdzie brak wody w kranach, a co za tym idzie również w hydrantach stał się faktem. Na początku czerwca 2019 roku mieszkańcy Skierniewic przez kilka kolejnych dni mieli sucho w kranach. Z wypowiedzi prezesa spółki WOD-KAN dla portalu skierniewice.naszemiasto.pl wynika, że „ Czerwiec to rokrocznie dość krytyczny miesiąc. Mieszkańcy bardzo obficie podlewają swoje ogródki, a plantatorzy pola truskawek czy borówek. Poza tym coraz częściej projektując np. ogród instaluje się automatyczne podlewanie, które uruchamia się niezależnie od pogody. Z naszych danych wynika, że zużycie wody w Skierniewicach rośnie, to wzrost o 5-7 procent rok do roku. I ta tendencja utrzymuje się od lat. Poza tym zmienia się klimat, jest coraz więcej anomalii pogodowych i powoli musimy zacząć się przyzwyczajać, że woda to dobro luksusowe. U nas nie ma jeszcze tej świadomości. Od całkiem niedawna uczymy się segregacji odpadów, będziemy musieli zrozumieć, że czeka nas również racjonalna gospodarka wodą. Od tego nie ma odwrotu. Nie zawsze będzie tak, że jak odkręcimy kran, to woda nam poleci.”
Podobne sytuacje występowały i mogą w przyszłości występować w wielu regionach Polski. Patrząc na mapę wskaźnika wilgotności gleby (stopsuszy.imgw.pl/wilgotność) szczególnie zagrożone są tereny w województwach: lubuskim, wielkopolskim i łódzkim oraz północne obszary województw dolnośląskiego, opolskiego, śląskiego i podkarpackiego. Na bardzo złą sytuacje hydrologiczną w Polsce wskazuje także Dr Aleksandra Kardaś z serwisu naukaoklimacie.pl, autorka “Książki o wodzie” w rozmowie z portalem dziennik.pl. „To nie tylko rytualne zawodzenia, faktycznie jest źle. Mamy w Polsce bardzo słabe zasoby wody pitnej, a jeszcze większy problem – w związku ze zmianą klimatu i rytmu opadów – z ich uzupełnianiem. Żeby uzupełniać zapasy wody potrzebujemy deszczy regularnych, nie za silnych. Tymczasem u nas klimat zmienił się na tyle, że od paru lat mamy długie okresy suszy, po których następują gwałtowne ulewy. A one nie nadają się do uzupełniania tych wodnych zasobów.”
Aby znaleźć odpowiedź na drugie pytanie trzeba się zastanowić jakiej i ile wody zużywają strażacy aby gasić pożary. Na początek garść statystyki (na podstawie danych Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej opublikowanych na portalu dane.gov.pl). Jednostki ochrony przeciwpożarowej w 2019 roku na terenie kraju ugasiły ponad 153 tys. pożarów. Istotna ich liczba powstała w obiektach mieszkalnych (21%) oraz w uprawach i rolnictwie (25%). Do ugaszenia wszystkich pożarów strażacy zużyli blisko milion metrów sześciennych wody (a dokładnie 950923 m3). Dla porównania jeżeli przyjmiemy, że jedna osoba zużywa do celów osobistych około 100 m3 wody rocznie to zużyta przez straż pożarną ilość wystarczyłaby dla 10 tyś. miasteczka na cały rok. Podkreślić tu także należy, że woda ta po wykorzystaniu do celów gaśniczych staje się niezdatna do użytku. W trakcie gaszenia pożaru woda podana do jego wnętrza miesza się z toksycznymi i niebezpiecznymi produktami procesu spalania, więc musimy ja traktować jak ściek. Analizując dane na temat użytych środków gaśniczych i zaopatrzenia wodnego można dojść do wniosku, że znakomita większość wody pochodzi z hydrantów, a jedynie nieco ponad 3 tyś ton rocznie ze zbiorników sztucznych, naturalnych oraz rzek i cieków wodnych. Co prawda w trakcie samych akcji gaśniczych z hydrantów pobranych zostało nieco ponad 116 tyś m3 wody, ale praktyką jest, że po każdej interwencji zbiorniki w pojazdach gaśniczych uzupełniane są także z najbliższego sprawnego hydrantu, aby jak najszybciej odtworzyć gotowość jednostki do podjęcia kolejnych działań ratowniczych. Sumaryczny roczny pobór wody z hydrantów do celów gaśniczych sięga więc blisko 950 tys. ton. Jest to ta sama woda, którą używamy w domach, bo pochodzi z tych samych ujęć i wodociągów. Tak więc jeżeli brakuje wody w kranach to może jej również brakować w hydrantach. Przy pogłębiającej się suszy scenariusz pojawiających się coraz częściej problemów we właściwym zaopatrzeniu w wodę w sieci hydrantowej jest więc jak najbardziej realny. Obszary na których mogą występować te trudności nie są także pojedynczymi wyjątkami na mapie Polski. Niewyobrażalna wydaje się sytuacja gdy w trakcie działań gaśniczych straż pożarna nie jest w stanie pozyskać wystarczającej ilości wody aby skutecznie ratować życie, zdrowie i mienie.
Choć mamy świadomość, że za sprawność i utrzymanie właściwych parametrów sieci hydrantowej odpowiada ktoś inny to jednak strażacy będą na pierwszej linii fronty musieli się zmierzyć ze skutkami takiej sytuacji. Oni też będą mieli największą wewnętrzne poczucie w jakim stopniu brak wody wpłyną na przebieg akcji i jej skutki. Jest oczywiste, że czekanie na zmiany w pogodzie czy też istotne inwestycje w infrastrukturze poprawiające warunki hydrologiczne nie jest dobrą metodą na tak potrzebne w ratownictwie, szybie poradzenie sobie z problemem. Przydatnym narzędziem do zmiany sytuacji może być sięgniecie po urządzenie gaśnicze mające znacznie mniejsze zapotrzebowanie na wodę przy niemniejszej skuteczności gaśniczej, zwłaszcza w pożarnych obiektów. Wiąże się to także ze zmianą sposobu podejścia do gaszenia pożarów oraz stosowanej w jego trakcie taktyki.
Autor:
mł. bryg. Marcin Janowski
strażak z 17 letnim stażem służby