W miniony weekend, 6 lipca, druhowie z Ochotniczej Straży Pożarnej w Krzanowicach na Śląsku, po raz VI zorganizowali zawody pod nazwą „Żelazny jak Strażak”. Byliśmy tam i zadaliśmy organizatorom kilka pytań.
Rozmowę przeprowadziliśmy z naczelnikiem jednostki, a jednocześnie komendantem gminnym dh Aleksandrem Wyglenda. Oto, czego się dowiedzieliśmy:
Remiza: Od kiedy organizujecie zawody?
Aleksander Wyglenda: Pierwsze zawody odbyły się w 2017 roku. A więc to już VI edycja zawodów „Żelazny jak strażak”. Pomysłodawcą był zarząd naszej jednostki, z ówczesnym prezesem Janem Długoszem i obecnym prezesem, Martinem Lamla (wtedy naczelnikiem). Wtedy, było to coś nowego w naszej okolicy. Jak widać, przyjęło się już na dobre. Bardzo nas cieszy, że popularność naszych zawodów ma coraz większe zasięgi.
Remiza: Skąd pomysł na takie wydarzenie?
Aleksander Wyglenda: Pomysł na zawody trochę podpatrzyliśmy od naszych kolegów z Republiki Czeskiej, dodając kilka naszych, autorskich elementów. Dzięki zaprzyjaźnionej jednostce SDH Strahovice z Czech, która wypożycza nam kluczowe elementy toru, mamy możliwość organizacji tego typu zawodów.
Remiza: Jaki jest główny cel tych zawodów?
Aleksander Wyglenda: Celem tych zawodów jest sprawdzenie samego siebie. Wiadomo, są to zawody, więc liczy się czasy pokonania toru, który składa się z wielu przeszkód. Tak naprawdę, to jest prawdziwy test hartu ducha, siły i wytrzymałości. Umiejętności dążenia do celu. Wiemy, że to właśnie takich cech oczekujemy od strażaka. To właśnie te wartości są poddawane tutaj próbie. Zawodnicy czasami działają na granicy wytrzymałości, ale bardzo rzadko się zdarza, że któryś z nich się poddaje. Jako sędzia towarzyszę każdemu zawodnikowi od startu, aż do mety, czując te emocje jakie przeżywa. Walczą do końca, by wykonać założone zadanie. Myślę, że wielu zawodników to potwierdzi, że nie liczy się osiągnięty czas czy zajęte miejsce, ale sam fakt ukończenia konkurencji, bo to prawdziwa walka z samym sobą. Nie ma to znaczenia, czy to kobieta, czy mężczyzna. Strażak OSP, czy PSP. Tor jest tak układany, ze mamy zadania typowo siłowe, zadania techniczne oraz zadania wymagające koncentracji, np. takie wbijanie gwoździ – to przecież proste zadanie. Ale gdy wykonujemy to, gdy czujemy palące nas ze zmęczenia mięsnie, pot spływa nam do oczu, a ręce drżą, sprawa wygląda zupełnie inaczej.
Remiza: Jak przebiega konkurencja? Czy są różnice w przebiegu dla kobiet i dla mężczyzn?
Aleksander Wyglenda: Co roku tor wygląda nieco inaczej. Zawodnik startuje w ubraniu specjalnym, z aparatem powietrznym (dwie stalowe butle) oraz w hełmie. Długość toru, to około 200 m i rozpoczyna się od wyważenia za pomocą hooligana drzwi. Z takich typowych przeszkód mamy ścianę o wysokości 2 m, 5 kg młot, którym trzeba trzydziestokrotnie uderzyć pionowo w górna część specjalnego stelażu. Rozwiniecie dwóch linii wężowych W-75, każda po dwa odcinki. Dalej zawodnik musi sam zbudować całą linie ssawną i podłączyć do pompy. Kilkukrotne przerzucenie dużej opony rolniczej. Spacer farmera z kasetami wężowymi, albo jak w tym roku- bańkami z piaskiem, każda o wadze około 20 kg. Na końcu, czeka 80-kilogramowy manekin, którego trzeba przeciągnąć za linię mety. Staramy się trochę ułatwić zadania kobietom, zmniejszając ciężar lub ilość powtórzeń, jednak w ogólnej klasyfikacji nie ma podziału.
Remiza: Która z przeszkód sprawia największe trudności ?
Aleksander Wyglenda: Trudno powiedzieć, która z przeszkód sprawia największą trudność. Dla jednych to pokonanie wysokiej ściany (przy drugiej próbie dozwolone jest użycie drabiny przystawnej), dla innych opona, czasem nawet skręcanie samemu nieporęcznych węży ssawnych 110 to wyzwanie. W zeszłym roku, chyba najbardziej zapamietana została hydronetka, która trzeba było wypompować do zera. Jak ktoś źle rozłożył sobie siły, to miał nie lada problem. Podejrzewam, że brzmi to trochę słabo, bo przecież MDP sobie radzi z hydronetką. Mimo tego, wypompowanie 10 l wody wymaga trochę czasu. Osobiście uważam, że to jednak manekin wyciąga ostatnie pokłady energii z zawodników. Wielokrotnie słyszałem, że nasz tor jest o wiele bardziej wymagający niż start w FCC.
Remiza: Czy tego typu zawody, mogą przygotować do pełnienia służby w PSP? Zdaniem organizatora – większe szanse mają strażacy OSP czy PSP?
Aleksander Wyglenda: Myślę, że jak najbardziej tak. Nie chodzi mi tutaj o sprawność fizyczną, ale o budowanie hartu ducha i wytrzymałości psychicznej. Te wartości są jak najbardziej potrzebne w służbie w PSP, jak i w OSP. Podczas działań nie ma przecież różnicy między ochotnikami, a funkcjonariuszami PSP. Wszyscy jesteśmy strażakami. Jestem pełen podziwu dla wszystkich zawodników, mogą być naprawdę z siebie dumni.