Dzisiaj mija 39 lat od wybuchu gazu w gmachu PKO u zbiegu ulicy Marszałkowskiej i Alei Jerozolimskich w Warszawie.
Do eksplozji doszło 15 lutego 1979 roku o godzinie 12.37, gdy w Rotundzie znajdowało się prawie 500 osób. W wyniku wybuchu budynek został zniszczony w 70 procentach. Na miejscu zginęło 45 osób, cztery kolejne zmarły w szpitalach. Ponad sto osób zostało rannych.
Akcja ratunkowa trwała sześć dni i była prowadzona przy niskiej temperaturze dochodzącej do minus 20 stopni Celsjusza. Wzięło w niej udział dwa tysiące strażaków, lekarzy, pielęgniarek, milicjantów, żołnierzy i pracowników służb miejskich.
Władze PRL do zbadania przyczyn eksplozji powołały specjalną komisję pod kierownictwem ówczesnego prezydenta stolicy Jerzego Majewskiego.
„Jak ustaliły badania bezpośrednią przyczyną wydobywania się gazu było pęknięcie korpusu żeliwnego zaworu gazociągu, umieszczonego obok jezdni, na głębokości 1,5 m pod powierzchnią chodnika, na skutek skurczu termicznego, spowodowanego niską temperaturą i ruchów gruntu wywołanych przez komunikację naziemną i podziemną (tunel linii średnicowej PKP przebiega w odległości 8,0 m). Gaz wydobywający się szczeliną 77 centymetrów powstałą w uszkodzonym zaworze przeniknął przez grunt i dotarł do równolegle ułożonych kanalików 12 – otworowej obudowy kabli telekomunikacyjnych, a stamtąd przedostał się do archiwum w podziemiach Rotundy” – napisała komisja w komunikacie opublikowanym w ‘Trybunie Ludu’.
27 października 1979 pod północną ścianą budynku odsłonięto tablicę upamiętniającą ofiary wybuchu.
Foto. Archiwum Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Warszawie.