Kierowca samochodu osobowego zaczepił lusterkiem strażaka podczas akcji na autostradzie A2. Policja przyjechała… i odjechała.
W piątek 16 listopada o godzinie 16.19 strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej w Ożarowie Mazowieckim zostali zadysponowani do wypadku na autostradzie A2 w kierunku Pruszkowa.
Po dojechaniu na miejsce strażacy zabezpieczyli miejsce zdarzenia swoim samochodem stojącym w odległości około 15 metrów od rozbitych samochodów, następnie dowódca rozdzielił zadania. Dwóch strażaków zajęło się poszkodowanymi, dwóch kolejnych odłączyło akumulatory i zakręciło zawór do zbiornika z gazem LPG, a dowódca i jeden strażak rozstawili pachołki 60 metrów od miejsca wypadku.
W pewnym momencie strażacy zobaczyli jadący pasem awaryjnym samochód osobowy. Kierowca zignorował oznakowanie miejsca zdarzenia i polecenia wydawane przez strażaków. Próbując ominąć korek zawadził lusterkiem Naczelnika jednostki, który pełnił rolę Kierującego Działaniem Ratowniczym.
Dalej było już tylko gorzej! Kierowca wjechał bez zezwolenia na odgrodzony teren akcji, zatrzymał się gwałtownie z piskiem opon tuż przy rozbitych samochodach. Wyskoczył z samochodu i zaczął nas atakować niewybrednymi słowami w stylu co kur…y, itp. Z podniesionymi rękoma do bicia! Zaczął nas straszyć swoimi znajomościami z Komendantem Policji i koniecznie chciał się bić z tym, przez którego rozbił lusterko! Po czym, strasząc nas chciał w sposób bardzo energiczny wsiąść do samochodu. Zabroniliśmy wejścia do auta obawiając się ucieczki z miejsca zdarzenia lub wyjęcia jakiegoś niebezpiecznego przedmiotu, którym nam zagrażać – napisali druhowie na swojej stronie.
Patrol policji pojawił się na miejscu… 30 minut później. Policjanci wysłuchali strażaków, następnie poszli wysłuchać kierowcy osobówki. Po powrocie mundurowi stwierdzili, że nie wiedzą czyja jest wina i mężczyzna oskarża strażaków o atak. Spisali wszystkie dane i po około dwudziestu minutach odjechali.
Strażakowi, który został uderzony lusterkiem nic poważnego się nie stało, a poszkodowani w wypadku trafili pod opiekę ratowników medycznych.
Foto. Maciej Rasiński