W ramach pracy dyplomowej Sebastian Juraszek student automatyki i robotyki Politechniki Opolskiej skonstruował urządzenie, które monitoruje lokalizację, parametry życiowe strażaka oraz warunki otoczenia w czasie akcji ratunkowej. To prototyp, ale już teraz wiele wskazuje na to, że może znacząco poprawić bezpieczeństwo ratowników.
– Obecnie strażak ma zakładany sygnalizator bezruchu, który w podstawowej wersji informuje tylko o wykryciu bezruchu oraz sygnalizacją optyczną i akustyczną alarmuje pozostałych kolegów, że coś się dzieje ze strażakiem. O tyle jest to niewygodne, że brakuje łączności z dowódcą, w dużym zadymieniu można nie zauważyć strażaka, który potrzebuje pomocy. Moja praca sprawiła, że dowódca ma pełen obraz tego, co dzieje się ze strażakami na terenie działań ratowniczych, głównie chodzi o wewnętrzne pożary, gdzie jest spore ryzyko zawalenia się dachu, czy przygniecenia belką – tłumaczy inż. Sebastian Juraszek, naczelnik Ochotniczej Straży Pożarnej w Cisku, absolwent automatyki i robotyki pierwszego stopnia, Wydziału Elektrotechniki, Automatyki i Informatyki Politechniki Opolskiej, który w ramach pracy dyplomowej skonstruował inteligentny system pomiarowy stanu zdrowia strażaka działającego w strefach niebezpiecznych.
Urządzenie zakłada się na aparat powietrzny, do tego dochodzi panel przedni wielkości telefonu komórkowego i tradycyjny pas z pulsometrem.
– Na panelu przednim znajduje się czujnik wykrywający brak ruchu, mierzący temperaturę otoczenia oraz zapewniający kontakt z dowódcą. Na aparacie powietrznym znajdują się diody. Gdy wszystko jest w porządku, migają one w kolorze zielonym. Po 15 sekundach bezruchu włącza się alarm ostrzegawczy, a diody zaczynają się świecić na żółto, włącza się sygnalizacja akustyczna. Jeśli strażak się poruszy, wszystko wraca do normy. Jeśli nie, urządzenie uruchamia alarm: diody świecą się na czerwono a sygnalizacja akustyczna jest częstsza i głośniejsza oraz na tablecie dowódcy pojawia się komunikat, że strażak potrzebuje pomocy – wyjaśnia inż. Sebastian Juraszek.
– To prototyp, który trzeba udoskonalić, zmienić obudowę i ulepszyć łączność bezprzewodową, która jest według mnie kluczowa w tym rozwiązaniu – dodaje inż. Sebastian Juraszek.
Czujnik przeszedł testy podczas symulowanego pożaru, aby sprawdzić jak poradzi sobie w typowych dla pożaru warunkach, czyli zadymieniu i wysokiej temperaturze. – W takich pożarach widoczność jest zerowa, jest ciemno, wszystko zakrywa dym, jest gorąco. Musimy sobie radzić – mówi Rafał Wilk, strażak z OSP w Cisku. – To urządzenie ułatwia pracę dowódcy zastępu, który widzi czy strażacy gaszący pożar potrzebują pomocy, czy działają. To duże udogodnienie – podkreśla Rafał Wilk.
– Najbardziej innowacyjne w tej pracy to transmisja i połączenie pomiędzy czujnikiem umieszczonym na strażaku a jego dowódcą. Ta innowacja polega na tym, że w momencie, gdy straci się kontakt pomiędzy tymi dwoma osobami, to trzeci strażak, który znajduje się w strefie działań i ma takie samo urządzenie zapewnia utrzymanie łączność między nimi. Kolejną innowacją jest pomiar tętna, temperatury otoczenia. Był także pomysł, żeby badać saturację, ale jak strażak się poruszy, to saturacja daje błędne wyniki.
Urządzenie ma rację bytu – ocenia promotor pracy prof. Mirosław Szmajda, kierownik Katedry Automatyki Wydziału Elektrotechniki, Automatyki i Informatyki Politechniki Opolskiej.
Źródło: Politechnika Opolska – nadesłane